Życie pisze najlepsze scenariusze.
Zaskakujące i całkowicie nieprzewidywalne. Z pozoru nic nie
znaczące wydarzenie, może wywrzeć na nasze życie ogromny wpływ.
I na odwrót, wydarzenia po których oczekujemy wiele, nie zmieniają
w naszym życiu nic. Nie wiemy, co wydarzy się jutro, kogo spotkamy
na naszej drodze, a kto z naszego życia odejdzie na zawsze.
Przez moje życie przewinęło się
wielu ludzi. Prawdopodobnie jeszcze więcej przewinie się w
przyszłości. Niektórzy byli jedynie tłem, inni zagrali
epizodyczne role, a jeszcze inni pozostali w nim na dłużej. Wiele
osób, z rodzaju tych „na zawsze”, odeszło i wątpliwe, by
jeszcze kiedyś mieli powrócić. Jest też kilka takich osób, które
są i mam nadzieję, że zawsze już będą. Możemy nie widywać się
miesiącami. Czasem, nawet nie mamy czasu na dłuższą rozmowę.
Mimo to, gdy w końcu się spotykamy, nie ma między nami dystansu.
Jest tak, jakbyśmy widzieli się wczoraj. Mam w swoim życiu kilka
takich osób, ale dziś chciałabym skupić się na tej jednej. Nie
jesteśmy nawet podobne, a pomimo tego, tak wiele nas łączy. Na
przykład to, że cholernie mnie czasem wkurza. (A ja ją) Zwłaszcza
wtedy, gdy już długo się nie widzimy, a nasz internetowy kontakt
ogranicza się do pojedynczych słów, bo jedna dla drugiej nie ma
czasu. Wkurza mnie też tym, że stanowczo zbyt często ma rację.
Wytyka mi moje słabości bez mrugnięcia okiem, a ja choć
chciałabym zaprzeczyć, wiem, że nie mogę. Wkurzający babsztyl!
Wkurzający babsztyl, za którego
dałabym się pokroić. Wiecie dlaczego? Dlatego, że tak, jak bez
mrugnięcia okiem, wytknie mi słabości, tak bez mrugnięcia okiem,
potrafi mnie dowartościować. Nie ma tu żadnej rywalizacji, czy
chęci zgnębienia drugiej osoby. Mało kto, potrafi mnie zmotywować
tak, jak ona. Choć tak rzadko się spotykamy, zawsze wracam od niej
naładowana pozytywną energią. I wiem, że gdy wytyka mi błędy,
nie robi tego po to, by napawać się swoją wyższością, a po to
by mi pomóc. To jedna z tych niewielu osób, która wciąż pokazuje
mi, że we mnie wierzy. I choć zna wszystkie moje słabości, to
wiem, że dostrzega we mnie jakiś potencjał, coś wartego uwagi.
Coś w czego istnienie nawet ja czasem wątpię.
To jedna z niewielu osób, których
jestem w 100 % pewna. Pewna jej intencji, pewna tego, że chce dla
mnie jak najlepiej. Jedna z maleńkiej garstki osób, której ufam
bezgranicznie. To jedna z tych niewielu osób, która gdy wspina się
na szczyt, wciąż ogląda się za siebie, by spojrzeć gdzie się
podziewam JA. I wciąż motywuje mnie do tego, bym podążała za
nią. Kto wie, może nawet jestem balastem, który spowalnia jej
drogę na górę. Pewnie tak, ale jednego może być pewna. Tego, że
zawsze będzie miała przy sobie wierną kompankę, która skoczy za
nią w ogień. To już coś, prawda?
A to, zdecydowanie nasze najlepsze foto:
dobrze mieć kogoś takiego ...
OdpowiedzUsuńI tacy ludzie sa najwazniejsi :-)
OdpowiedzUsuńSuper napisane <3 Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńsuper, ktoś kto rozumie innych i nie udaje że jest idealnie. Ja zapraszam na swoje blogi apetycznie.blogspot.com i cudaziemi.blogspot.com
OdpowiedzUsuńBędę tutaj zaglądać częściej. Pozdrawiam
Dziękuję, zajrzałam i na pewno będę wracać. :)
Usuń