To znowu ja. Wróciłam. Tytuł notki w pełni adekwatny, bo tak to już jest, że King zawsze trafia w sedno. Te słowa (niestety) znalazły potwierdzenie w kilku momentach mojego życia, nawet w tym dotyczącym bloga...
Tak kończyły się znajomości, w których nagle zapadała obustronna cisza, którą każda ze stron bała się przerwać. Tak i smętnie skończył ten blog, do którego trudno było mi ot tak powrócić, bo zawsze znajdywał się jakiś argument przeciw. Moja przygoda z blogiem zaczęła się ponad pół roku temu. Tak jak się zaczęła, tak się skończyła. Czyli szybko, po cichu i bez żadnego echa. :) Przymierzałam się do pisania nie raz i nie dwa, ale wiecznie coś stawało mi na przeszkodzie. Jednym z problemów była moja nowa praca, ale głównym winowajcą było ( a czasem nawet jest) moje nastawienie. Zdecydowanie sceptyczne.
A bo ja nie mam o czym pisać...
A kogo to interesuje?
Nie mam czasu.
Potem.
Eeee... po co skoro i tak nikt tego nie czyta?
Nie, bo przecież hejterzy mnie zjedzą! Za rajstopy, przecinki w złym miejscu, poglądy, twarz, przepis na ciasto, zmianę zdania, drobną nieścisłość, za zbyt krótkie spodenki, za zbyt długą spódnicę, za zbyt nudne tematy, za zbyt kontrowersyjne tematy, za brak makijażu, za zbyt mocny makijaż, za staroświeckie poglądy i zbyt luzackie opinie.
Nie ogarniam bloggera.
Mam brzydki szablon.
Aż przyszedł taki dzień, gdy stwierdziłam, że mam to gdzieś. Po prostu. Bliska mi osoba zaprosiła mnie na piknik blogujących mam, który odbył się ledwo tydzień temu. ( Warto wspomnieć, że wystąpiłam tam w zaszczytnej roli obserwatora, a nie blogerki). Pojechałam, posłuchałam, popatrzyłam i stwierdziłam, że tak naprawdę nie ma ważnego powodu, dla którego to miałoby mnie omijać. Skoro lubię pisać, lubię poznawać nowych ludzi, a czasem nawet zdarza mi się coś mądrego napisać... to czemu nie? Nie wiem czy Monika przeprowadziła taką selekcję zapraszając mamy na piknik, czy też cała blogosfera jest tak sympatyczna i pozytywnie zakręcona, ale choćby był to ten lepszy ułamek jej społeczności... już wiem, że warto!
Jak się wciągnę, to zostanę tu na dłużej, a jak mnie dalej będziecie ignorować, to sobie pójdę.
Może.
hehe mnie się nie czyta już od ponad pół roku (przepraszam tych, co jednak czytają;), a jednak się nie poddaję! :) Trzymam kciuki za grono czytelników i zapal do pisania!
OdpowiedzUsuńDziękuję! :) Zyskałaś właśnie przynajmniej jedną stałą czytelniczkę (mnie). W czytaniu jestem zdecydowanie bardziej systematyczna niż w pisaniu, słowo!
Usuńmoże nie będzie tak źle ... ja też jestem na początku swojej blogerskiej strony i też czasem nie wiem o czym pisać, czasem zastanawia mnie fakt, że niektóre blogerki czy blogerzy wstawiają post codziennie a ja mam problem żeby napisać go raz czy dwa razy w tygodniu ale sobie coś tam piszę :) .... serdecznie pozdrawiam Kasia :)
OdpowiedzUsuńDziękuję! Właśnie skradłam Ci przepis na to jogurtowe cudo z Twojego bloga :).
Usuńależ proszę bardzo i zapraszam częściej :)
UsuńBabulcu NIEDOBRY:) Tyle miesięcy do walki Cię zagrzewam, no i wreszcie... Jeden post..
OdpowiedzUsuńTen ułamek blogowej społeczności o której piszesz, to zaledwie garstka cudownych Mam - Rodzin, które możesz mieć okazję poznać:) Wierz mi, że One dają MOC:) WIędź siedź tu już na tym blogu na dupalu i wrzucaj post za postem - daj się Babo poznać:) Bo ja jestem pewna, że góra za kilka tygodni nie tylko ja będę Tobie publicznie miłość wyznawała;)
Sister, masz moc:) więc ją wykorzystaj;)
Dobrze Ci radzę, zostań coachem! :*
UsuńI obyś została :) Witam się grzecznie zza monitora, o zdrowie dziewczyny moich chłopaków zapytuję (jak się nią podzielą nie wnikam, ale obaj oczarowani byli na maxa) i ... czekam na kolejne notki <3
OdpowiedzUsuńMusisz wiedzieć, że jesteście właśnie jednym z tych pozytywnych czynników, który zmotywował mnie do pisania :). Ostatnio przeglądałyśmy z Matyldą zdjęcia na Twoim blogu i powiem jedno: moja córka wyrasta na bigamistkę i wcale mnie to nie dziwi, bo jak tu się oprzeć takim przystojniakom? Z jednym byłby problem, a co dopiero z dwoma... ;)
UsuńI koniecznie zostań :-) Ja będę czytała i czekała. Ba! Już czekam! Na spotkaniu jakoś nie miałyśmy okazji pogadać, ale z miłą chęcią nadrobie :-D
OdpowiedzUsuńMyślę, że zostanę, choć z tym pisaniem... to sama widzisz jak idzie, brakuje mi ostatnio czasu. Na spotkaniu co prawda nie miałyśmy okazji porozmawiać, ale za to wpadłaś mi w oko i Ty, i Twoja Matylda, i Wasze piękne kiecki. Też chcemy takie! :)
UsuńMiło nam bardzo :-)
UsuńNie ma problemu, kiecki uszyję :-)
Tylko daj mi chwilę czasu, tak do połowy sierpnia - wtedy będę wolniejsza :-*